Jest 14:00 a my lądujemy. Podróż zajęła nam łącznie 24 godziny, przed nami dwa tygodnie afrykańskiej przygody…jeszcze tylko szybka odprawa na lotnisku, wizyta w bankomacie, odbiór samochodu (4 tys. randów za 2 tygodnie – masakra, uproszczony przelicznik to dzielenie przez 2 i mamy ceny w złotych)…jedziemy…z za okna samochodu rozciąga się normalny widok, normalny pomijając tzw. okoliczności przyrody. Cape Town to duże, normalne miasto, jest tu tylko trochę cieplej
W Cape Town spędzimy najbliższe 5 dni. Będziemy mieszkać w wynajętym mieszkaniu, niedaleko plaży (przez ulicę) z widokiem na Góry Stołowe. Koszt noclegu – 50 funtów za dobę. Wieczorem, po krótkim odpoczynku idziemy na kolację do Moyo - http://www.moyo.co.za/moyo-home.aspx, fajna restauracja z afrykańskim jedzeniem…w środku czeka już na nas wujek Ryana. Oprócz przepysznego jedzenia (polecam strusia :) ) restauracja przywitała nas afrykańskimi klimatami – muzyka, występ dla gości, malowanie twarzy – wszystko na zdjęciach. Tak więc w miłym towarzystwie, przy dobrym jedzeniu mija nam nasz pierwszy dzień w Afryce.