Jest 19:46 czas – Helsinki, 00:15 czasu Deli. Jesteśmy w samolocie. Pierwsze wrażenia Maćka i Grześka – „już więcej nie latamy tanimi liniami lotniczymi”. W samolocie każdy z pasażerów otrzymał poduszkę, koc, słuchawki, wodę w butelce – pierwsze pytanie – czy możemy to wszystko zabrać…Poza tym ciepły i zimny posiłek oraz wypełnianie dwóch druków dotyczących H1N1.
Przed nami 5228 km, 6 godzin i 20 min lotu. Trasa przelotu – Helsinki – Moskwa, Dushambe – Deli.
Po wylądowaniu w Deli i długiej odprawie opuszczamy lotnisko. Spotykamy się z naszym przewodnikiem i idziemy do samochodu. Na poboczu czeka na nas duży stary Mercedes i wieńce z kwiatów – takie same jakie turyści otrzymują na Hawajach. Wsiadamy do auta i wyruszamy do hotelu. Krajobraz po drodze z początku przypomina wielki plac budowy. Na drodze duży ruch, pełno żółto-zielonych obudowany, trzykołowych taksówek. Zewsząd słychać klaksony samochodów. Kierowcy jeżdżą jak chcą Z placu budowy krajobraz przeistacza się w wielkie, jakoś połatane zbiorowisko różnych budynków. Zewsząd otoczonych plątaniną przewodów elektrycznych.
Przybywamy do hotelu, załatwiamy wszystkie formalności i idziemy na śniadanie w formie szwedzkiego bufetu…a w menu kolorowe i bardzo smaczne jedzenie. Przy posiłkach wzajemnie upominamy się, żeby jeść tylko prawą ręką (ale jak tu na przykład posmarować chleb tylko jedną ręką?) Jak się potem okaże, więcej nie będziemy mieć takich problemów. Po posiłku ledwo żywi idziemy spać…na 2 godziny…o 13 ruszamy na miasto. Jak się okazuje zaraz po przyjściu do hotelu – Dorotka nie może spać – podróży samolotem nie przeżył krem do opalania i wybuchł w plecaku – takie przynajmniej poczynił zniszczenia w plecaku. Dorotka zamiast spać musiała zrobić wielkie pranie.