Wstajemy skoro świt i od samego rana piętrzą się przed nami problemy. Najpierw okazuje się, że nie ma dla nas transportu na lotnisko, potem, że śniadanie wydają dopiero od 7:00 a nie jak nas wczoraj poinformowano o 6:30, a i za śniadanie chcą nas skasować. Jak sobie poradzić w takiej sytuacji – trzeba być niemiłym. Jak się jest miłym to od razu chcą na wszystko naciągnąć człowieka. W każdym razie śniadanie dostajemy o 6:30, oczywiście nie płacimy za nie. Pod hotel podjeżdżają też 2 taksówki, które wiozą nas na lotnisko, a na lotnisku czeka nas kolejna niemiła niespodzianka. Nasz lot jest ODWOŁANY. Okazuje się, że piloci Finnair strajkują i wszystkie loty są odwołane…
Wracamy!!!!!
na szczęście linie lotnicze zapewniły nam hotel, jedzenie, transoprt do hotelu i z hotelu na lotnisko no i oczywiście bilety powrotne - wracamy Lufthansą z Deli do Frankfurtu a z Frankfurtu do Gdańska (Maciek i Magda) i do Warszawy (Dorotka, Ania, Grześ i ja)
Chociaż pobyt w Indiach się przedłużył i zamieszkaliśmy w miejscowści będącej jednym wielkim centrum handlowym...to postanowiliśmy kożystać z wygód hotelu - wszystkie lokalne pieniądze - ruipes only - zostały już dawno wydane :((
Z tego wszystkiego to najbardziej mi szkoda Muminkowych zakupów w Helsinkach...ale może jeszcze nie wszystko stracone:)...jak się uda to na pewno o tym napisze :)