Jest godzina 4:10. Plecaki spakowane, kot wysłany w delegację...z półgodzinnym poślizgiem wyruszamy w drogę. Nie będzie nas dwa tygodnie. Najpierw zajeżdżamy po Anię i Grześka. Po zapakowaniu ich bagaży jedziemy do Warszawy. Tam spotkamy się z Anią i Maćkiem, którzy do stolicy postanowili udać się samolotem (może to i szybciej, ale wydaje się to być ryzykowny pomysł - wystarczy mgła nad Rębiechowem i nie dotrą na czas do Warszawy).