Rano jak zwykle pobudka, śniadanie w hoteli i w drogę, zwiedzać Indie, z tym małym jednak wyjątkiem, że ja ciągle dochodzę do siebie. Tak wiec ja zostaje w hotelu. Na szczęście mam telewizor i anglojęzyczny kanał z filmami. To pomaga mi dotrwać do popołudnia. W między czasie oglądam 2 razy RAMBO, hakerów, Bangkok Danger, My mother boyfriend, Obcy kontra Predator – requiem…w każdym razie to co do południa – to opisze Magda. Skacząc po kanałach, oglądając wiadmości, reklamy, programy rozrywkowe można zapomnieć o tym co się widzi po drodze, można zapomnieć o całej biedocie. W ty ludzie, reklamy, wszystko jest takie jak u nas. Nie zmienia to jednak faktu, że ponad 51% społeczeństwa zarabia tu mniej niż 2 dolary dziennie. 42% ludności za dom ma jeden pokój w którym mieszka cała rodzina...
15:45
Do pokoju wpada Dorotka i informuje mnie, że mam 15 minut by się zebrać – jedziemy do Khuri na Camel safarii po pustyni Thar. Na miejscu czekają na nas 4 wielbłądy. Jedne dla Ani i Grześka, jeden dla Magdy, jeden dla Maćka i jeden dla mnie i Dorotki. W sumie na wielbłądach spędzamy ponad godzinę, z czego połowę czasu zajmuje nam podróż na wielką wydmę, a drugie tyle powrót. Na wielbłądzie jedzie się dziwnie…może dlatego, że nie miałem się czego trzymać i jeszcze próbowałem robić jakieś zdjęcia W każdym razie wielbłądy to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej. Z tego powody powrotem na wielbłądach jadą wszyscy oprócz mnie – ja robie to co tygrysy lubią robić najbardziej – zdjęcia . Oczywiście oprócz nas i wielbłądów, na pustynie wyrusza z nami grupka 4 tubylców. Po powrocie czeka na nas kolacja pod gwiazdami i występ miejscowych artystów. Późnym wieczorem wracamy do hotelu.