Nie wiem dlaczego , ale Asia pominęła nasz pobyt w Hong Kongu. Przecież to był taki intensywny czas. W Hong Kongu zdążyłyśmy wysiąść z jednego samolotu, przebiegłyśmy przez prawie całe lotnisko, podjęłyśmy próbę ( no dobrze, ja podjęłam próbę) przemytu super hiper niebezpiecznego narzędzia jakim jest pilnik do paznokci ( niestety próba była nieudana) i wsiadłyśmy do następnego samolotu. Ach, zdążyłyśmy jeszcze zobaczyć kaczkę z puszek. I to wszystko w 60 minut. Brawo my :) (M)