Geoblog.pl    bmilinki    Podróże    Kuba – MAD wyprawa w rytmie reggaeton    Havana - Viniales, XI przykazanie: "Nie podróżuj w niedzielę!"
Zwiń mapę
2020
02
lut

Havana - Viniales, XI przykazanie: "Nie podróżuj w niedzielę!"

 
Kuba
Kuba, Viniales
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8748 km
 
Po niedzielnym havańskim śniadaniu byłyśmy gotowe na dalszą podróż. Oczekiwałyśmy na zamówiony samochód w salonie rodziców Alejandro, na balkonie, z którego rozciągał się niesamowity widok. Gdy studencki kwadrans spóźnienia minął, a następnie pół godziny i godzina bezowocnego czekania, zdałyśmy sobie sprawę, że plany na ten dzień będą musiały się zmienić. W najgorszym momencie widziałam nawet oczami wyobraźni jak ruszamy gdzieś w poszukiwaniu przystanka Viazul lub na własną rękę zatrzymujemy kogokolwiek jadącego w stronę Viniales… Alejandro gdzieś zniknął, a rozmowa z jego mamą była ograniczona- coś jednak się działo i nie pozostawało nam nic innego niż czekać. W końcu taxi się pojawiło, inne niż zamówione – ponoć pierwotne “się popsuło”. Za tydzień w niedzielę doświadczyłyśmy tego samego, może więc collectivo po prostu nie jeżdżą w niedziele rano, a może to zwykły pech? W końcu, spóźnione, ale szczęśliwe, wyruszyłyśmy w drogę i po ok 3 h dotarłyśmy na miejsce. Jechały z nami 2 dziewczyny Francuzki, które wysiadły w miejscu położonym na uboczu, gdzieś w pobliżu punktu widokowego. Nasz kierowca był wyraźnie zaskoczony ich wyborem. Faktycznie, jeśli dolina Viniales – to nocleg w miasteczku Viniales, gdzie jest wszystko co potrzeba, w przyjemnej skali mini (chociaż tańce okazały się maxi :).
Nasz gospodarz, Bladimir, przywitał nas w swojej “hacjendzie” (nie wiem, jak naprawdę nazywają się tego typu kubańskie wiejskie domki – są najczęściej parterowe, z “gankiem” z przodu, salonem zaraz od frontu i sypialniami z tyłu budynku. Nasz pokoik był niewielki, ale – jak wszystkie zresztą nasze noclegi – czysty i odpowiedni na 2 noce backpackerskiej wyprawy.
Wcześniej napisałam do Juana, u którego zamówiłam konną wycieczkę, że jesteśmy zmuszone z niej zrezygnować, bo przyjedziemy na miejsce dużo później niż zakładałyśmy. Nawet prosiłyśmy Bladimira o znalezienie wycieczki na kolejny dzień, ale wysłannik Juana – a prywatnie jego syn, Lazaro – postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Okazało się, że przyszedł do nas i w związku z tym zdecydowałyśmy się na “powrót” do niego – umówiłyśmy się na poniedziałkowy poranek i wybraną wcześniej 4 godzinną trasę do doliny Silentio.
Viniales to wieś, z dwoma głównymi ulicami. W jego centrum znajduje się kilkanaście knajpek i restauracji, kościół i pierwsza poznana przez nas Casa de la Musica / Centro Cultural – czyli miejsce, którego nie może zabraknąć w żadnym kubańskim miasteczku. Nasze vinialesowe wolne popołudnie spędziłyśmy w małej restauracyjce (już zorietowawszy się, że podstawą naszych posiłków będą kubańskie pizze i spaghetti), potem wybrałyśmy się na spacer do “ogrodu botanicznego”. Zbliżał się już wieczór, więc w zasadzie przemknęłyśmy jedynie po dróżkach ogrodu, który może z świetle dziennym inaczej się prezentuje. Dzień postanowiłyśmy zakończyć w Casa de la Musica, które miało być miejscem, gdzie odbywają się pokazy tańców dla turystów. To co się tam działo, przekroczyło jednak nasze oczekiwania –życie zafundowało nam, do kompletu z turystyczną szopką, jedną z najlepszych (jeśli nie najlepszą) imprezę taneczną na Kubie! Gdybyśmy miały chociaż cień podejrzeń, że to może się tak skończyć, z pewnością bardziej byśmy się przygotowały. Ja zdecydowanie ubrałabym coś bardziej kobiecego niż spodnie, w których następnego dnia zamierzałam jeździć konno :). Wszystkie poszczególne elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce i zostały odhaczone: niemieccy emerytowani turyści (pijący piwo Bavaria) – byli, pokazy taneczne dla turystów – były, kubańscy młodzieńcy zapraszający do tańca niemieckie emerytki (niektóre w skórzanych getrach i obcisłych topach) – byli, piosenkarka śpiewająca na żywo – była, tancerze od pokazów wyciągający do tańca turystów – byli (oczywiście nie zapomnieli upomnieć się o napiwek nieco później). A później tańce, tańce, tańce...Na mnie największe wrażenie zrobiła jedna z piosenek gdy młodzi miejscowi zaczęli tańczyć razem, w jakimś znanym sobie układzie. Jak to później zauważyła Magda, Kubańczyk, który nie umie tańczyć jest w swojej ojczyźnie na przegranej pozycji. Impreza w rytmie reggeaton to taniec w parach – jeśli brakuje na parkiecie miejscowych dziewczyn, mężczyźni są “skazani” na przyjezdne białe twarze :). Jeśli na Kubie nie umiesz tańczyć, twoje szanse na zabawę i podryw znacznie maleją. Ale jeśli czujesz rytm i przede wszystkim to lubisz – mohito w dłoń, do gardła i na parkiet!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
bmilinki
Mumin
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 184 wpisy184 101 komentarzy101 2357 zdjęć2357 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
28.10.2021 - 28.10.2021