Geoblog.pl    bmilinki    Podróże    Kuba – MAD wyprawa w rytmie reggaeton    Viniales – konie, czyli chłopak z maczetą byłby dla mnie parą i szalony mural
Zwiń mapę
2020
03
lut

Viniales – konie, czyli chłopak z maczetą byłby dla mnie parą i szalony mural

 
Kuba
Kuba, Viniales
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8749 km
 

Po śniadaniu na tarasie w domku Bladimira byłyśmy gotowe na konną wycieczkę po dolinie Viniales. O 09:00 przyjechał po nas wóz zaprzężony w konie, który jak się okazało miał nas dowieźć na miejsce zbiórki – na obrzeża miasteczka. Tam czekały na nas trzy już “właściwe” zwierzaki, na których grzebietach miałyśmy spędzić następne godziny. Magdy rumak nazywał się Coco Loco, Doroty - Mohito, a mój – najsłodszy i najgrzeczniejszy, Chocolate :). Jeszcze w Polsce wybrałam trasę po części doliny o nazwie Silentio – nasze konie, prawdziwi profesjonaliści, doskonale wiedziały gdzie iść i co robić. Od czasu do czasu Lazaro jadący na końcu przywoływał je do porządku wołając “caballo!”, co oznacza po prostu “koń!”. Po takim zawołaniu zwierzęta przypominały sobie, że należy się nie ociągać, nie podgryzać i nie przepychać. Chocolate ze mną na grzbiecie miał swój dzień- wg słów Lazaro zazwyczaj jechał jako drugi, ale tym razem postanowił prowadzić nas całą drogę. W takiej kolumnie: ja, Dorota, Magda, Lazaro – odwiedziłyśmy jezioro, a następnie plantację tytoniu. Na plantacji czekał nas dłuższy przystanek – obowiązkową turystyczną atrakcją jest tam pogadanka o lokalnych specjałach (rum, miód) i pokaz wyciskania soku z trzciny cukrowej. Wzmocnione drinkiem i kawą (tak, to ten drink o 11:00 rano) byłyśmy gotowe na opowieść o produkcji tytoniu oraz na degustację miejscowych cygar. Dziewczyny mogłyby złapać bakcyla! Dla mnie odpowiedź na cokolwiek do palenia nadal zdecydowanie brzmi “No, gracias ! ”, za to wszystkie, jak jeden nomen – omen mąż, mogłybyśmy obejrzeć ponownie obróbkę trzciny cukrowej. Jak to ustaliłyśmy na miejscu bez cienia wątpliwości – do kowboya z maczetą pasuje pewne słowo, które ze względu na swoją “międzynarodowość” nie powinno być nieuważnie głośno wypowiadane w jego obecności (Magda, a może trzeba było…?:).
Jakby jednej wycieczki w ciągu dnia było nam mało, to po powrocie z przejażdżki (4-godzinnej), postanowiłyśmy udać się na spacer, aby obejrzeć sławny Mural de Prehistoria, którego pomysłodawcą był sam Fidel Castro. Mural położony, a właściwie wymalowany jest ok. 5 km od miasteczka i … robi wrażenie. Jest atrakcją turystyczną pełną gębą, należy zakupić bilet wstępu, przed skałami jest ładnie przystrzyżony trawnik, sklepik z pamiątkami… I można patrzeć, patrzeć i zastanawiać się, co autor miał na myśli – mural to ogromny płat skały, pomalowany w pasy (dające złudzenie pełnej powierzchni), przedstawiający zarówno postaci ludzkie jak i zwierzęce (przy czym te ostatnie nie zawsze udało nam się zidentyfikować). Oczywiście mural nie jest prehistoryczny, raczej nazwałabym go fantastycznym :). Duży plus spaceru – w powrotnej drodze udało nam się zauważyć kolibra! A po powrocie “do domu” byłyśmy w stanie już myśleć jedynie o odpoczynku, zwłaszcza, że kolejnego dnia czekała nas najdłuższa trasa do przebycia samochodem i kolejne przygody :).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
bmilinki
Mumin
zwiedził 10% świata (20 państw)
Zasoby: 184 wpisy184 101 komentarzy101 2357 zdjęć2357 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
28.10.2021 - 28.10.2021